czwartek, 30 sierpnia 2012

Louis +18


Jest ciepła sobota i właśnie ten dzisiejszy dzień postanowiłaś spędzić tylko z Louisem. Więc wstałaś wcześnie rano nie budząc go i zeszłaś do kuchni. Wstawiłaś mleko i zaczęłaś robić kanapki. Ułożyłaś je na tacy a obok nich kubek z kakałem i ruszyłaś w stronę ukochanego.
Aby wejść musiałaś kopnąć lekko drzwi gdyż nie miałaś ani jednej ręki wolnej. Po cichu weszłaś i położyłaś tacę na stoliczku nocnym. Chciałaś już się podnieść, ale coś cię zatrzymało. Odwróciłaś się i zauważyłaś jak Lou trzyma cię za udo.
L: Dzień dobry misiaczku. *całuje cię*
T: No witam śpioszku.
L: Ty już na nogach ?
T: Tak, zrobiłam Ci Śniadanko. Proszę *podajesz mu tace*
L: Oo dziękuję. A to z jakiejś okazji czy o czymś zapomniałem ?
T: Hahaha nie głuptasie bez okazji. Po prostu chciałam ci zrobić śniadanie. Tylko tyle. A co nie podoba ci się? Jak nie to mogę sama sobie je zjeść…
L: Ojj nie nie nie. Bardzo mi się podoba i nawet ci go nie oddam, bo ładnie pachnie.
T: Haha. Jedz już, bo ci wystygnie kakao. Smacznego
L: Dziękuję.
Louis zabrał się za zajadanie a ty w tym czasie poszłaś się ogarnąć do łazienki. Rozebrałaś się i weszłaś pod prysznic. Właśnie teraz stoisz sama w wielkim szklanym pomieszczeniu i czujesz jak opadają na ciebie kropelki ciepłej wody. Czujesz się wspaniale. Ale coś ci nagle przerywa ten spokój, ponieważ czujesz na sobie chłodne męskie ręce, które bezwładnie wędrują po twoim ciele i przyprawiają cię o miły dreszcz. Tak to były ręce twojego ukochanego Louisa. Tęskniłaś za nim i długo Czekałaś na ten moment, ponieważ nie miał on dla ciebie czasu gdyż nagrywali teledysk i więcej spędzał go z chłopakami niż z tobą. Ale nie chciałaś się tym zadręczać myślami ani robić mu o to jakiś wyrzutów tylko delektować się tą waszą wspólną chwilą, w której istniejesz tylko ty i on.
L: Wreszcie jesteśmy sami. Tak bardzo się za tobą stęskniłem.
T: Lou kocie ja jeszcze bardziej.
Jego miękkie usta całowały twoją szyję a ręce masowały każdy kawałek twojego ciała. Jego dotyk sprawiał, że twoje nogi robiły się jak z waty, więc pomału opadałaś na dół, ale on był szybszy i cię podtrzymał. Odwróciłaś się twarzą do niego. Patrzyłaś w jego cudowne oczy. Uwielbiałaś jak są takie radosne. Dzisiaj ty chciałaś go uszczęśliwić, więc Zabrałaś się do pracy. Zaczęłaś od jego ust, później schodziłaś coraz niżej i niżej aż doszłaś do jego kolegi, który stał już na baczność. Wzięłaś go do ręki. Jeździłaś nim w górę i w dół. Louis wydawał z ust jęki rozkoszy a ciebie to jeszcze bardziej zmotywowało do pracy. Wsadziłaś go buzi. Ssałaś, całowałaś, pieściłaś. Robiłaś z nim wszystko, co tylko potrafiłaś.
L: Kochanie teraz moja kolej – powiedział zasapanym głosem Lou podnosząc cię do góry.
Swoje nogi oplotłaś wokół jego talii a po chwili przez niego zostałaś przywarta mocno do ściany cały czas się całując.
L: Jesteś gotowa ?
T: Tak Lou proszę wejdź we mnie.
Louis jak prosiłaś tak zrobił. Wszedł w ciebie powoli, ale za to jak. Jego ruchy w tobie były równomierne. Oboje wydawaliście krzyki rozkoszy.
T: Już się zmęczyłeś ? Co tak wolno dopiero zaczęliśmy…
W tym momencie czułaś jak Lou przyśpiesza, szybciej i szybciej. Od ostatnich twoich słów zrobił się taki dziki, ostry. Podobało ci się to. Wpiłaś się w jego usta. Nie miałąś siły złapać oddechu ponieważ jego pchnięcia wciąż robiły się szybsze.
L: A teraz ci się podoba ?
T: Louis Ja..ja zaraz
L: Jeszcze chwilę. Jeszcze moment poczekaj… Tylko kila pchnięć
To były ostatnie pchnięcia, które dzieliły was od wielkiego orgazmu. W końcu już nie mogłaś się powstrzymać i doszłaś a moment po tobie doszedł Louis. Opuścił cię na dół z uśmiechem na twarzy. Staliście tak w objęciach parę minut, aby wyrównać swoje oddechy.
L: Kochanie mówiłem abyś poczekała na mnie.
T: Ale kotek nie mogłam już…
L: Oj nie grzeczna dziewczynka. Chyba będę cię musiał ukarać jeszcze wieczorem, bo już na razie mnie wykończyłaś rybko.
T: Ależ oczywiście już się nie mogę doczekać.
Wyszliście spod prysznica i zaczęliście się ubierać. Lou wybiegł z łazienki, bo zadzwonił do niego telefon. Po kilku minutach przyszedł z powrotem a ty w tym czasie się malowałaś.
T: Kocie tylko nie mów, że musisz gdzieś iść.
L: Tak ale z tobą.
T: Gdzie ?
L: Do mojej mamy. Musimy się zająć bliźniaczkami.
T: Ahaa no dobrze daj mi tylko 15 minut.
Chciałaś wyjść z łazienki, ale Louis cię przytrzymał i powiedział:
L: Ale nie zapomnij że wieczorem będziesz moja *puścił ci oczko*
T: Już się nie mogę doczekać
Pocałowałaś go i poszłaś na dół.
Tak, więc dzień udał wam się wspaniale A wieczorem Lou jak obiecał tak zrobił. Ukarał cię na swój sposób. To była cudowna Sobota dla ciebie i dla niego.

1 komentarz: